piątek, 18 stycznia 2013

MINImalny brak sensu.

W internetowym katalogu Bburago 2012, w dziale 1:43, na stronie nr 51, widnieje całkiem pokaźny zbiór samochodów Mini One. Na pierwszy rzut oka różnią się od siebie malowaniem dachu. Po dokładniejszym przestudiowaniu zdjęć katalogowych można zauważyć więcej rozbieżności. Po pierwsze miniatury mają różnie pomalowane przody. Pamiętać należy, że prawdziwy Mini One, w okresie produkcji został kilka razy delikatnie zmodernizowany. Zmianom podlegały detale. Nie zagłębiając się w szczegóły, chciałbym skupić się na przodzie tego samochodu. Występuje on w zależności od rocznika: z wlotem powietrza do komory silnika, umiejscowionym w zderzaku (pierwsza generacja) oraz ze zderzakiem nieposiadającym takiego wlotu (nowsze generacje). Modele Mini One produkowane przez Bburago w skali 1:43, zawierają nawiązanie do faceliftingów przeprowadzanych przez koncern produkujący prawdziwe pojazdy.
I tak, nie wliczając modeli z namalowaną flagą na dachu, Bburago ma w ofercie aż 4 różne wersje samochodu Mini One.

Mini posiadające niepomalowane przetłoczenie w zderzaku, które imituje wlot powietrza.







Mini posiadające przetłoczenie w zderzaku imitujące wlot powietrza, które zostało delikatnie pomalowane srebrną farbą.







Mini posiadające duże przetłoczenie w zderzaku imitujące wlot powietrza, które zostało dokładnie pomalowane srebrną farbą.







Mini posiadające przetłoczenie w zderzaku imitujące wlot powietrza, które zostało delikatnie pomalowane srebrną farbą. Dodatkowo ta wersja Mini ma namalowaną "srebrną" ramkę pod oknami. Pomalowana jest także klamka. W przednim zderzaku (tuż pod lampami głównymi) widać zaznaczone małe światła - w tym miejscu Mini pierwszej generacji, miało kierunkowskazy wraz ze światłami pozycyjnymi.




Porównując historię zmian przeprowadzanych na pojazdach marki Mini, do różnic występujących pomiędzy modelami Mini oferowanymi przez Bburago, można wyciągnąc istotny wniosek. Bburago oferuje modele Mini, z różnych lat produkcji.
W moich zbiorach mam model samochodu Mini. Mój egzemplarz został wyprodukowany we Włoszech. Najbardziej przypomina Mini, które na powyższym zdjęciu znajduje się na pierwszej pozycji. Główna różnica pomiędzy nimi jest taka, że mój egzemplarz nie ma pomalowanych lusterek na inny kolor. Właściwie to jest najbardziej zauważalna różnica pomiędzy "włoskimi" a "chińskimi" Mini oferowanymi przez Bburago.
Wykonanie modelu jest poprawne. Bardzo ładny lakier urzeka głębią koloru. Pojawiają się przezroczyste czerwone lampy tylne. Jest to dość rzadki widok we "włoskich" modelach Bburago. Słupki przednie i tylne są w czarnym kolorze i ładnie kontrastują z białym dachem. Całości dopełnia plastikowa czarna nakładka na progi, nadkola i pod zderzakami. Wszystkie elementy są dokładnie spasowane i złożone.
Wciąż rozważam zakup modelu, który w katalogu opisany jest jako Mini Cooper (2000). Chyba go kupię jako uzupełnienie kolekcji, jako druga generacja Mini.



Przeglądając katalog Bburago wydany na 2013 rok, zastanawiałem się czy nie dokupić pozostałych odsłon Mini Coopera. Do czasu, gdy wszedłem do sklepu i miałem okazję porównać dwie wersje Mini. Przyznaję, że na zdjęciach w katalogu coś mi nie pasowało. Była jeszcze jedna znacząca różnica, lecz zdjęcie nie mogło jej w pełni oddać. Dopiero mając obie miniatury w ręku zauważyłem, że dwa modele tego samego auta wydane przez tę sama firmę, mogą różnić się wielkością.


To jest aż nieprawdopodobne, że w jednej firmie mogą istnieć dwie równoległe linie produkcyjne tego samego modelu. Różnica w rozmiarze jest na tyle znacząca, że zielone Mini swobodnie jeździ po pudełku, a czerwone Mini jest uziemione przez otwory w podłodze pudełka. Gdyby nie to rozwiązanie model nie zmieściłby się w opakowaniu. Poza wielkością,  różnią się wykończeniem. Zielone Mini ma malowane czarne "nakładki" na progi i nadkola. Natomiast nakładki w czerwonym Mini, wykonane są z plastiku. Czyli identycznie jak w moim "włoskim" odpowiedniku. Podobnie jest ze światłami tylnymi. Zielony egzemplarz ma je malowane czerwoną farbą, a w czerwonym wykonano je z czerwonego, przezroczystego tworzywa.

Zastanawiałem się co mogło spowodować dlaczego mogła zaistnieć taka przedziwna sytuacja. Otóż jak wiadomo, Maisto  produkowało kiedyś modele w skali 1:43. Przypuszczam, że formy odlewnicze do produkcji tego zielonego Mini prawdopodobnie pochodzą z czasów gdy Maisto chciało zaistnieć na rynku modeli 1:43 i samo próbowało wdrożyć takie modele do produkcji. Model czerwony ewidentnie pochodzi z "włoskich" matryc wykonanych przez Bburago. Być może warunki licencji udzielonej przez producenta samochodu wręcz nakazywały wprowadzenie do produkcji i sprzedaż miniatury auta, bez względu na zaistniałe okoliczności. Sądzę, że po zakończonych zawirowaniach wokół przejęcia firmy Bburago przez firmę Maisto, własciciel nowej firmy miał w ręku dwie licencje na produkcję Mini. Własną, udzieloną dla Maisto i drugą odziedziczoną po firmie Bburago i nie mógł z żadnej zrezygnować. Stąd prawdopodobnie dwa diametralnie różne modele tego samego auta w jednej firmie.


Więcej zdjęć: w galerii Bburago 1:43

pvs


Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, powielanie i wykorzystywanie treści postów oraz zdjęć bez zgody autora zabronione.

wtorek, 15 stycznia 2013

Wyjątkowy poniedziałek.

Planowałem, że w tym poście opiszę kolejny model z mojej kolekcji Bburago 1:43. Plany musiałem jednak zmienić ponieważ chciałbym podzielić się z szanownymi Czytelnikami, informacją z absolutnie ostatniej chwili.

14 stycznia 2013 roku zapisze się w historii kolekcjonowania modeli Bburago 1:43, złotymi zgłoskami. Otóż na ten właśnie dzień sieć sklepów Biedronka zaplanowała wprowadzenie do swojej oferty modeli Bburago 1:43. Nie po raz pierwszy modele tej firmy miały pojawić się w sieci sklepów z owadem w logo. Jednakże tego dnia stało się coś wyjątkowego, prawie jak "gwiazdka" (słowo "gwiazdka" jest tu słowem wieloznacznym).

Gdy gdzieś pojawia się świeża dostawa modeli, każdy z kolekcjonerów żywi gorąca nadzieję, że w kartonach z modelami znajdzie coś wyjątkowego. Chyba każdy liczy na znalezienie jakiejś nowości lub trudno dostępnego egzemplarza. Mnie także towarzyszy ta ekscytacja. Gdy otwieram zbiorczy karton, w poszukiwaniu nowości, uczucie jakie mi towarzyszy można porównać do uczucia towarzyszącemu dziecku podczas rozpakowywania prezentów świątecznych. To przejęcie, ta chęć poznania zawartości. Czuję się wtedy jak poszukiwacz złota, który liczy, że za następnym uderzeniem kilofa odnajdzie żyłę złota.
14 stycznia byłem w kilku sklepach sieci Biedronka, lecz nie znalazłem nic, czym mógłbym uzupełnić moją kolekcję. Żadnych nowości. Były modele, które co prawda od niedawna, ale są dość szeroko dostępne: Citroen c4 Picasso, Bmw 3 Touring, Land Rover Freelander2, Alfa Romeo Mito i inne. Ja najbardziej zawahałem się przy żółtym Seacie Leonie, którego już dawno nie widziałem w sklepach. Głównie spotykałem go w kolorze granatowym. Kolor żółty bardziej pasuje do tego modelu. Przywodzi na myśl wersję Cupra (sportowa odmiana Seata). Mimo wszystko nie dokonałem zakupu. Do domu wróciłem lekko zawiedziony. Liczyłem, że w ofercie Biedronki pojawią się modele unikalne, dotychczas niedostępne na polskim rynku.

15 stycznia 2013, gdy tego dnia otworzyłem swojego bloga, oczom mym ukazała się rzecz niesłychana. Na pasku bocznym pojawiło się zdjęcie modelu, który dotychczas nigdzie nie został zaprezentowany. Nawet firma Bburago nie ma zdjęć tego modelu, ponieważ w katalogu na 2012 i 2013 rok, zamieszczone jest zdjęcie zastępcze, zamiast zdjęcia oferowanej miniatury.
Jeden z obserwowanych przeze mnie blogerów - kolekcjonerów, zamieścił zdjęcia i szczegółowy opis Mercedesa SLS 1:43 od Bburago. Wciąż nie mogę w to uwierzyć. Bastek okazał się wielkim szczęściarzem. Trafił na jedną z trzech najbardziej poszukiwanych nowości. Pozostałe dwie nowości , które są gorąco wyczekiwane to: Volkswagen Polo i Amarok. Mersedes SLS jest bardzo poszukiwany przez kolekcjonerów na całym świecie. Nie widziałem go na aukcjach zagranicznych ani na największym polskim portalu aukcyjnym.

Autor bloga dokładnie sfotografował  i opisał kupiony model. W treści posta czytamy że Mercedesa zakupił w Biedronce. Zachęcam do przeczytania całości.
Link do artykułu o Mercedesie SLS Bburago 1:43 na blogu "Moja mini pasja".

Serdeczne gratulacje.

A nam - kolekcjonerom, którzy mieli mniej szczęścia w poszukiwaniu unikatów w Biedronce, pozostaje czekać na kolejne edycje akcji "Bburago w Biedronce".


pvs


Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, powielanie i wykorzystywanie treści postów oraz zdjęć bez zgody autora zabronione.

niedziela, 13 stycznia 2013

Škoda 120L (typ 742) - Królowa Czechosłowackich szos.

Na półce z modelami stoi już od wielu lat. Nie jest to model podobny do tych, które oferują czołowi producenci samochodów w skali. Ze względu na sposób wykonania, bliżej mu do dziecięcej zabawki niż miniatury. Jednakże postanowiłem go zaprezentować, ponieważ w mojej ocenie jest unikalny.

Škoda 120L (typ 742)  - w barwach Veřejná Bezpečnost (odpowiednik polskiej Milicji Obywatelskiej). Skala 1:20. Wyprodukowano w Czechosłowacji. Na podwoziu wytłoczone jest logo producenta. Przypomina stylizowaną literę "A". Może to sugerować, że producentem jest czeska firma Abrex (firma modelarska, która obecnie posiada wyłączność na produkcję wszystkich modelików przedstawiających pojazdy marki Škoda). Niestety, poza wspomnianym logo, na modelu nie ma żadnej innej informacji na temat producenta. Być może, któryś z szanownych czytelników jest w stanie go rozpoznać. Będę wdzięczny za taką informację.

Škodę otrzymałem w prezencie w latach 90 ubiegłego wieku. Nie umiem sobie przypomnieć dokładnego roku, lecz najprawdopodobniej mogło to być zaraz na początku dekady. Jak podaje Wikipedia, Veřejná Bezpečnost została rozwiązana w 1991 roku i przekształcona w Policję. Wielce prawdopodobnym jest fakt, że wraz z likwidacją tej służby, zaprzestano także produkcji modeli przedstawiających radiowozy z napisem VB (skrót od Veřejná Bezpečnost). Z drugiej jednak strony, moja Škoda nie posiada żadnych napisów, co może sugerować, że po likwidacji VB, zlikwidowano także podobne napisy na zabawkach.  Być może po przemianach demokratycznych w Czechosłowacji (Aksamitna Rewolucja w 1989 roku), wszelkie nawiązania do minionego okresu były w złym tonie.
Pamiętam, jakby to było wczoraj, że było ciepłe lato i spędzałem wakacje u dziadków mieszkających w Kotlinie Kłodzkiej. Miałem wtedy mniej więcej 7 lub 8 lat. W Polsce powoli raczkowała demokracja. Państwo otworzyło granice. Osoby posiadające paszport, mogły swobodnie wyjeżdżać poza kraj. Z Kotliny Kłodzkiej do Pragi jest około 185 kilometrów. Mój ojciec wsiadł w samochód i udał się na wycieczkę do stolicy jeszcze wtedy Czechosłowacji. Z tej właśnie podróży przywiózł mi ikonę czechosłowackiej motoryzacji - Škodę.


Dokładnie pamiętam, co czułem gdy tata wręczył mi przywieziony upominek. Škoda zapakowana była w kartonowe pudełko. Ale nie w takie, jak współczesne modele. Nie było witrynki, przez którą widać co jest w środku opakowania. Na jego bokach były nadrukowane obrazki przedstawiające model. Wyglądały jak rysunki techniczne samochodu opracowane przez projektanta, na desce kreślarskiej. Po wyjęciu, zaskoczył mnie wygląd samochodu. Zdziwiło mnie, że kogut na dachu odlany jest z niebieskiego nieprzezroczystego plastiku, a głośniki przez które słychać dźwięk syreny, wykonane są na odmianę z przezroczystego tworzywa. Czy nie powinno być na odwrót?? Podczas dokładniejszych oględzin doszedłem jednak do wniosku, że głośnik syreny znajduje się pod nieprzezroczystym kloszem koguta. Do dnia dzisiejszego mnie jednak frapuje, czy dwie przezroczyste wypustki na dachu to dodatkowe szperacze, czy jeszcze co innego?? Jednak najbardziej zdziwiony byłem wyglądem nadwozia. Kanarkowo - żółta karoseria, a maska bagażnika i silnika w kolorze białym. Myślałem, że to jakiś wybrakowany egzemplarz. Czyżby w Czechosłowacji brakło żółtego tworzywa na pokrywę bagażnika i silnika?? Ojciec jednakże wytłumaczył mi, że jest to model auta policyjnego, że one są tak w Czechosłowacji oryginalnie malowane. Wydało mi się to dziwne, bo ówczesne polskie radiowozy miały jednolity niebieski kolor i biały napis. Sądziłem, że jest tak na całym świecie. Po tym jakże twardym zderzeniu z policyjną rzeczywistością, przystąpiłem do dalszych oględzin Škody.
Okazało się, że maski: bagażnika oraz silnika, otwierają się. Przednia maska zamocowana jest na ekstremalnie delikatnych, metalowych, mikro zawiasach. Natomiast tylna, opiera się na klasycznych plastikowych zawiasach łukowych "chowających się" w komorze silnika. Natychmiast zostałem uczulony i upomniany, bym uważał przy otwieraniu części ruchomych oraz żebym ich nie urwał. Zatem na wszelki wypadek nie otwierałem :P.


Bagażnik, który jak wiadomo, w Škodzie znajduje się z przodu pojazdu, okazał się być duży lecz płytki. Niewiele "bagażu" w postaci np klocków, można było do niego załadować. Maska otwierana jest  oczywiście "na bok". Natomiast jeśli chodzi o tył pojazdu i komorę silnika, to znajduje się tam prawdziwie inżynierskie cudo. Pod otwieraną maską jest odlew silnika, a pod odlewem - silnik na koło zamachowe. Napęd modelu jest z tyłu, napędza tylną oś - jak w oryginale. Źródło warkotu pracującego "silnika" jest najgłośniejsze w tylnej części pojazdu - jak w oryginale. Silnik, gdy "wejdzie na obroty", jest potwornie głośny, - jak w oryginale. Do dziś uważam, że jest to idealne odwzorowanie szczegółów.


Z przodu pojazdu zamontowano czarną atrapę chłodnicy, a w niej przezroczyste reflektory w kształcie trapezów. Poniżej, w zderzaku umiejscowiono kierunkowskazy. Namalowano je farbką. Z tyłu znajdują się charakterystyczne czerwone lampy w kształcie rombów. Niestety nie mają podziału na kierunkowskazy, światła: pozycyjne, stopu, wsteczne i przeciwmgielne. Pomiędzy lampami, zamontowano listwę, która imituje kratki wentylacyjne odprowadzające nadmiar ciepła z komory silnika. Co ciekawe, jako jedyny widoczny element, wykonana jest z metalu. Na masce silnika czarny spojler. Na dachu, jak już wcześniej wspomniałem, umieszczono niebieskiego koguta wraz z głośnikiem oraz przezroczyste "wypustki", które coś imitują lecz nie wiem co. Znalazło się także miejsce dla położonej poziomo anteny od radiostacji służbowej. Wnętrze pojazdu jest w pełni odwzorowane. Zaglądając przez okna modelu, widać deskę rozdzielczą wraz z miejscem na zegary, poniżej położona jest kierownica; dalej siedzenia przednie, a w tylnej części kabiny, kanapę. Na powierzchni karoserii wytłoczono obrys krawędzi drzwi, oraz klamki. Niestety nieprawidłowy jest kolor drzwi. Radiowozy Veřejná Bezpečnost miały drzwi w kolorze białym, z namalowanymi czarnymi literami VB, będącymi skrótem powstałym od nazwy formacji. (W Polsce na podobnej zasadzie oznaczano radiowozy Milicji Obywatelskiej - MO). Na tylnych słupkach zamontowano czarne kratki wentylacyjne. Felga odlana jest z szarego plastiku. Na niej znajduje się twarda, gumowa opona.  Całości dopełnia mały czarny kołpaczek w centralnej części koła.


Znając tak wiele detali, postanowiłem sprawdzić z którego roku pochodzi model samochodu Škoda, który przedstawiony jest przez moją miniaturę. Dzięki serwisowi poświęconemu oldtimerom ustaliłem, że ten typ Škody (oznaczenie modelowe 742) produkowany był w latach 1976 - 1990. Z czego przez ostatnie dwa lata równolegle z linii produkcyjnej zjeżdżał już także rewolucyjny następca - Škoda Favorit. Przeglądając opisy Škód w wyżej wymienionym serwisie, dowiedziałem się, że ten model był na przestrzeni lat nieustannie modyfikowany. Właściwie w każdym roku produkcji zmieniano rozwiązania techniczne. Pojawiały się także kosmetyczne zmiany detali. Mnogość wersji w połączeniu z różnymi nieustannie przekształcanymi schematami wyposażenia powoduje, że dziś trudno jest wskazać okres produkcji dla konkretnej wersji. Największy facelifting miał miejsce w 1984 roku. Wtedy Škoda przeobraziła się najwyraźniej i wyglądała jak zupełnie nowy model, choć kształt nadwozia nie uległ zmianie. Opierając się o zdobytą wiedzę i dzierżąc miniaturę w ręku, doszedłem do wniosku, że mój wyjątkowy model przedstawia Škodę 120L, produkowaną pomiędzy 1983, a 1984 rokiem.


Dziwić może fakt, że ta od dawna pełnoletnia miniatura dotrwała do czasów współczesnych. Dostałem ją jak byłem dzieckiem. Miała służyć do zabawy, a nie do stania na półce. Trochę się nią bawiłem, lecz niezbyt intensywnie. Bardzo twarde gumowe opony i opór napędu, skutecznie utrudniały zabawę na gładkiej podłodze. Tylna oś wolno się rozpędzała ze względu na brak przyczepności kół oraz opory stawiane przez silnik zamachowy. Nie mniej jednak na dywanie wszystko pracowało idealnie. Do momentu, aż silnik nie wpadł w jakieś dziwne drżenia i wibracje, zwiększając emitowany hałas co najmniej dwukrotnie (wspomniany hałaśliwy dźwięk przypomina odgłos wydawany z silnika spalinowego podczas nieumiejętnej redukcji biegów w trakcie hamowania silnikiem).
To były główne powody, które przeszkadzały mi w zabawie. Ale dzięki tym drobnym mankamentom, zabawka nie została wyeksploatowana i cieszy moje oko do dnia dzisiejszego swoim idealnym i kompletnym stanem.


Dziś Škoda 120L stoi dumnie na półce jako pamiątka z dzieciństwa i pamiątka po kraju, który dziś już nie istnieje. Parkuje w doborowym towarzystwie zaraz obok modeli Bburago i Maisto w skali 1:24.



Więcej zdjęć: w galerii 1:24

pvs


Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, powielanie i wykorzystywanie treści postów oraz zdjęć bez zgody autora zabronione.


czwartek, 10 stycznia 2013

Babylambo Lamborghini Gallardo.

Babylambo - taki opis dotyczący Lamborghini Gallardo, usłyszałem kiedyś w jakimś programie motoryzacyjnym. Trudno się z nim nie zgodzić ponieważ Gallardo jest mniejsze, bardziej kompaktowe od swojego starszego brata Murcielago.

Zawsze się zastanawiałem jak to możliwe, że w jednym kraju mogą istnieć dwie marki, które seryjnie produkują "super samochody". Na przykładzie marek Ferrari i Lamborghini widać doskonale, że gdy coś jest po prostu dobre, to będzie istniało nawet wtedy gdy sąsiad zza miedzy produkuje coś podobnego. Pamiętać należy, że marka Lamborghini zrodziła się z chęci udowodnienia zasadności pewnych rozwiązań konstrukcyjnych. Otóż Ferrucci Lamborghini był producentem traktorów. Interes kręcił się chyba nieźle, bo był także właścicielem samochodu marki Ferrari. Niestety był niezadowolonym klientem. Pewnego dnia pan Ferruccio Lamborghini przyszedł do pana Enzo Ferrariego, by przedstawić mu listę zmian konstrukcyjnych w samochodach Ferrari. Panowie pokłócili się ponieważ Enzo Ferrari nie chciał, by pouczał go jakiś producent traktorów. Od tego czasu Panowie mieli sobie coś do udowodnienia. W 1963 roku Ferruccio Lamborghini prezentuje stworzony od podstaw samochód Lamborghini 350 GTV, który deklasuje produkty Enzo Ferrariego. Myślę, że ta konkurencja trwa do dnia dzisiejszego.
Na zdjęciach Lamborghini Gallardo cywilne oraz wersja Di Stato (Polizia).

Modele ładnie wykonane. Pomarańczowy lakier mieni się w słońcu. Radiowóz ma namalowane białą farbą pasy i napisy. Bardzo podoba mi się kogut, który został dokładnie odwzorowany. Dziwi mnie natomiast fakt, że modele mają różnie wykończony tył. Radiowóz został wyposażony w czarne namalowane wloty powietrza  oraz w "aluminiowe" końcówki układu wydechowego. Wersja cywilna nie posiada takich udogodnień. Inna jest także wysokość położenia napisu Lamborghini. Niemniej jednak udany model.

Lamborghini Gallardo di Stato - chyba najpiękniejszy radiowóz świata. Włoska Policja dostała go w prezencie od Lamborghini. Służy do patrolowania autostrad. Za kierownicą tego bolidu zasiadają specjalnie przeszkoleni policjanci. Niestety nie uchroniło to samochodu przed uniknięciem kolizji. W 2009 roku radiowóz uderzył w samochód, który wyjeżdżał ze stacji benzynowej, nie ustępując pierwszeństwa przejazdu Lamborghini.










Więcej zdjęć: w galerii Bburago 1:43

pvs


Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, powielanie i wykorzystywanie treści postów oraz zdjęć bez zgody autora zabronione.

piątek, 4 stycznia 2013

Monte Carlo w środku PeeReLu.

Przeglądając jeden z portali aukcyjnych, natknąłem się na aukcję wyjątkowego modelu Polskiego Fiata 125p. Na sprzedaż wystawiono Polskiego Fiata 125p Monte Carlo w wersji rajdowej.  Była to ręcznie wykonana konwersja. Autorem przeróbki była osoba, która niewątpliwie ma talent do takich prac oraz jednocześnie pasjonuje się motoryzacją. Na zdjęciu aukcyjnym, widać było, że model został ładnie i czysto wykonany. Cieszył oko mnogością detali. Został profesjonalnie przemalowany na nowy kolor oraz dostał prawidłowe naklejki rajdowe z epoki. We wnętrzu dało się zauważyć klatkę bezpieczeństwa, rajdowe czerwone pasy bezpieczeństwa i inne niestandardowe wyposażenie. Wiernie odtwarzał swój pierwowzór. Jakość wykonania, ilość detali nie pozostały bez wpływu na cenę wywoławczą. Niestety ta była dość wygórowana.

Nie rozważałem zakupu tego modelu. Zacząłem zastanawiać się nad wykonaniem podobnej konwersji we własnym zakresie. Czy gdybym zgromadził materiały niezbędne do wykonania takiej przeróbki, to czy sam bym sobie z nią poradził? Zawsze byłem dobry w pracach precyzyjnych. Uznałem, że moje zdolności manualne wystarczą do przeprowadzenia podobnego projektu. Postanowiłem spróbować.
Od razu wiedziałem, że nie chcę budować wersji rajdowej. Modele rajdówek jakoś nigdy mnie szczególnie nie pociągały. Zdecydowanie bardziej wolę wersję cywilne samochodów. Swoje przygotowania zacząłem od poszukiwania w internecie zdjęć Polskich Fiatów 125p Monte Carlo. Chciałem poznać jak najwięcej szczegółów stylistycznych auta, którego miniaturę chcę stworzyć. Zależało mi na tym, by moja konwersja była jak najbardziej wierna oryginałowi.

Z informacji i ze zdjęć, dostępnych w internecie wynikało, że samochód, którego miniaturę chcę zbudować produkowany był w latach 1972-1975. Zatem oryginalny Polski Fiat 125p Monte Carlo powinien być wyposażony między innymi w "wąski migacz" przedni osadzony w czarnym grilu z chromowaną ramką. Z tyłu pojazdu muszą znajdować się charakterystyczne kwadratowe lampy (podzielone pionowo na wąski migacz i wąskie czerwone światło pozycyjne). Taka kwadratowa lampa winna znaleźć się w chromowanym obramowaniu. Na zderzaku zarówno przednim jak i tylnym nie może zabraknąć "kłów", które były typowym i bardzo modnym dodatkiem do samochodów produkowanych w tamtym okresie. Poza tym Polski Fiat 125p Monte Carlo powinien być wyposażony w elementy unikalne dla tego modelu. Samochód musi mieć naklejoną specyficzną  grafikę z napisem "Monte Carlo 1600". Innym detalem, odróżniającym tę wersję samochodu od wersji seryjnej, jest miejsce mocowania oraz kształt lusterek wstecznych. Auto powinno być wyposażone w koła ze sportowymi felgami z lekkiego stopu.
źródło zdjęć:


Wszystkie te specyficzne cechy musiałem wiernie odtworzyć w swoim projekcie. W czasie gdy powoli kompletowałem materiały, w kioskach i salonach prasowych króluje czasopismo pod tytułem: Kultowe Auta Prl-u.  Periodyk wydawnictwa DeAgostini, do którego w każdym numerze dodawany jest model samochodu, przedstawiający któryś z wielu pojazdów, jakie można było spotkać na ulicach krajów bloku wschodniego. Za jakość odwzorowania i wykonania dodawanych modeli odpowiada firma Ixo. W ramach tegoż czasopisma można było nabyć model Polskiego Fiata 125p MR'72 w skali 1:43, w kolorze białym. Jednocześnie, głównie na stacjach benzynowych, ukazuje się seria modeli samochodów zatytułowana: Kolekcja Prl-u. Miniatury zapakowane są w kartoniki z witrynką. W tej serii modelarskiej dostępny był  Polski Fiat 125p MR'72 w skali 1:43, w kolorze pomarańczowo-brązowym. Musiałem podjąć trudną decyzję i wybrać bazę na podstawie której zbuduję replikę. Zdecydowałem się na zakup pomarańczowego modelu. Głównie dlatego, że był bardzo łatwo dostępny i mogłem wybrać najładniejszy egzemplarz spomiędzy kilku wystawionych na półce. Na wybór miał też wpływ fakt, że białego Fiata od DeAgostini musiałbym przemalować na inny kolor. Nie chciałem tego robić ponieważ czułem, że mógłbym sobie nie poradzić. Bałem się, że nie będę w stanie położyć lakieru w sposób równy i czysty. Obawiałem się że nieodwracalnie zniszczę model.  Nie mogłem także użyć Fiata w kolorze białym, ponieważ nigdy nie spotkałem się z cywilnym Polskim Fiatem 125p Monte Carlo o takiej barwie. Uznałem, że model w takim kolorze byłby mało wiarygodny.

Udałem się na stację benzynową, która miała w ofercie sprzedaży modele Polskiego Fiata 125p z serii Kolekcja Prl-u. Wybrałem tego z najładniejszą powłoką lakierniczą i po zapłaceniu i powrocie do domu, ochoczo zabrałem się do pierwszych przymiarek do konwersji.  Po bliższych oględzinach doszedłem do wniosku, że w moim pomarańczowym Fiacie muszę wymienić kilka części. Z zakupionego modelu, do dalszych prac nadawała się jedynie karoseria, wnętrze i podwozie. Wszystkie detale pojazdu musiały zostać wymienione na inne, lepiej wykonane. W tym celu musiałem znaleźć i kupić modele, które mogły posłużyć jako dawcy części. Dzięki aukcjom internetowym wszedłem w posiadanie używanych modeli wydawnictwa DeAgostini. Po niedługim czasie i za niewygórowaną cenę stałem się właścicielem Polskiego Fiata 125p sedana i kombi oraz Polskiego Fiata 132p. Ostatnim etapem kompletowania potrzebnych części, był zakup odpowiednich kalkomanii - prawidłowy wzór kratek wentylacyjnych na słupki tylne, napisy na nakładki lamp dalekosiężnych, tablice rejestracyjne o wzorze z okresu pomiędzy 1956-1976, oraz najważniejsze - charakterystyczne pasy ciągnące się wzdłuż całego boku nadwozia.

Mając wszystkie niezbędne elementy mogłem przystąpić do przebudowy. Pomarańczowy Fiat został rozebrany na części pierwsze. Przy okazji okazało się, że jest kilka podobieństw konstrukcyjnych pomiędzy Fiatem z kolekcji Kultowych Aut Prl-u i Fiatem z Kolekcji Prl-u.


Mój pomarańczowy Fiat otrzymał nowy czarny pas przedni ze srebrną ramką i z "wąskim" migaczem od Polskiego Fiata 125p Kombi. Okazało się, że nie pasuje on idealnie i konieczna była drobna modyfikacja. Wystarczyło użyć papieru ściernego by zredukować grubość tworzywa, z którego wykonany jest element. Następnie przy pomocy kleju zamocowałem nowy pas przedni do karoserii. Kolejnym etapem była wymiana przedniej szyby. W przerabianym modelu standardowo wstawiono szybę przednią wraz z odlanymi w niej wycieraczkami. Takie połączenie wyglądało dość żenująco. Wymontowałem przednią szybę z białego PF 125p sedan i wstawiłem w przerabiany model. Pod przednią szybą dokleiłem wycieraczki, także pochodzące z sedana. Konwertowany model miał niezbyt urodziwe tylne lampy. Na domiar złego, były pozbawione srebrnych obramowań. Lampy zostały wymontowane i zastąpione prawidłowymi, pochodzącymi od dawcy części. Na przedni zderzak, obok standardowych "kłów", zamontowałem imitację reflektorów dalekosiężnych zasłoniętych białymi nakładkami. Wyciąłem je dziurkaczem z białego tworzywa sztucznego. Dzięki temu lampy są idealnie wycięte i mają prawidłowy kształt. Chciałem także zamontować charakterystyczne lusterka wsteczne na błotnikach. Okazało się, że nie jest to tak proste jak początkowo myślałem. Nie udało mi się znaleźć nic, co z powodzeniem mogłoby zostać zamontowane na karoserii Fiata i jednocześnie przypominałoby lusterko wsteczne. Tę przeróbkę musiałem niestety porzucić.


Przyszedł czas na modyfikację układu jezdnego. Do tego celu posłużył mi model Polskiego Fiata 132p, który standardowo wyposażony był w koła imitujące alufelgi. Felgi wraz z oponami przełożyłem na oryginalne ośki z przerabianego modelu pomarańczowego Polskiego Fiata 125p. Po drobnej modyfikacji wysokości zawieszenia w modelu, nowe koła wraz z osiami zostały zamontowane i osadzone w pojeździe. Dzięki obniżeniu zawieszenia i wstawieniu nieco większych kół, konwertowany model nabrał rasowego i dynamicznego wyglądu.


Ostatnim etapem było odpowiednie ucharakteryzowanie modelu. Wykorzystałem kalkomanie zakupione u dwóch różnych sprzedawców. U sprzedawcy "A" kupiłem większość potrzebnych elementów - kratki nawiewów, napisy, emblematy, oraz typowe dla Polskiego Fiata 125p Monte Carlo niebieskie pasy. Natomiast sprzedawca "B" dysponował kalkomanią o odpowiednim wzorze tablic rejestracyjnych. Kratki, napisy, emblematy zostały bardzo dobrze przygotowane przez producenta. Wydrukowano je na przeźroczystej folii, dzięki czemu kalkomania jest cienka i dość mocna. Tło, na które jest nakładana, nadaje jej głębi. W związku z tym dziwi mnie jedynie fakt, że najważniejszą kalkomanię przedstawiającą charakterystyczne pasy, producent postanowił wydrukować na papierze. Przez to kalkomania jest dość gruba i odstaje od karoserii. Poza tym jest to relatywnie długi element i każdy błąd przy wycinaniu widać jak na dłoni. Gdyby wydruk był na przeźroczystej folii, ewentualne krzywo wycięte krawędzie zlałyby się z tłem, na które są nakładane. Jeżeli chodzi o jakość wydruku kalkomanii przedstawiających tablice rejestracyjne, to nie mam żadnych zastrzeżeń. Po przyklejeniu kalkomanii z logiem producenta Cibie do białych "nakładek" na imitację lamp dalekosiężnych, mój Polski Fiat 125p w wersji Monte Carlo został ukończony.





Zapraszam do: Galerii 1:43

pvs


Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, powielanie i wykorzystywanie treści postów oraz zdjęć bez zgody autora zabronione.