piątek, 29 marca 2013

Cabrio idealne na wiosnę, cz.2

Plebiscyt na "Cabriolet idealny na wiosnę" wciąż trwa. Drugim pretendentem do tego zaszczytnego tytułu jest pojazd pochodzący ze stajni Mercedes-Benz. W niniejszym poście pragnę przybliżyć Państwu sylwetkę samochodu Mercedes-Benz SL500. Wyobrażam sobie właśnie, że ta część czytelników, która regularnie odwiedza mój blog, może w tym momencie popaść w lekkie zdezorientowanie, ponieważ model SL został opisany w poprzednim artykule. Śpieszę się szybko wyjaśnić, iż nie wkradł się żaden błąd. Poprzednio przyglądałem się modelowi 300SL (R129), bohaterem niniejszego wpisu jest model SL500 (R230). Są to dwa zupełnie odmienne od siebie pojazdy. Jednakże zanim przejdę do scharakteryzowania kolejnego kandydata do tytułu "Cabriolet idealny na wiosnę", przybliżę kilka zasad obowiązujących w nomenklaturze firmy Mercedes-Benz. Znając te obowiązujące reguły możemy bez trudu odróżnić od siebie samochody noszące podobną lub nawet identyczną nazwę.

Od około 1993 roku, firma Mercedes-Benz ujednoliciła nazewnictwo produkowanych przez siebie samochodów. Poszczególne modele zaczęto oznaczać jedną, dwiema, lub trzema literami. Użyta nazwa zależy od wielkości i "klasy", do której przynależy pojazd. Wyjątek od tej reguły stanowią modele osobowo-dostawcze: Vaneo, Vito i Viano. Najmniejsze auta oznakowane są początkowymi literami alfabetu ("A"). Im większy samochód tym dalsza litera alfabetu. Nazwy składające się z pojedynczych liter nadawane są "zwykłym" samochodom. Wersje sportowe, cabriolety oraz terenowe oznaczane są, co najmniej dwiema literami, które pochodzą od pierwszych liter słów, które zwięźle charakteryzują dany model. W przypadku samochodu Mercedes-Benz SL, nazwa jest skrótem od: Sport, Leicht – niem.: sportowy, lekki. Wyjątkiem jest Mercedes-Benz klasy G. Pomimo stricte terenowego charakteru ma jednoliterową nazwę, pochodzącą od słowa: Geländewagen – niem.: samochód terenowy.
"Nazwy" identycznych modeli Mercedesa, ulegają zmianie w zależności od silnika zamontowanego w danym egzemplarzu. Cyfry zamieszczone obok liter, oznaczają litraż silnika, (należy w wyobraźni postawić przecinek po pierwszej cyfrze). Jednakże nie zawsze tak jest. Często zdarzają się rozbieżności pomiędzy treścią emblematu, a rzeczywistą pojemnością. Niemniej jednak całość (litera lub litery wraz z cyframi), tworzą nazwę danego modelu marki Mercedes-Benz.
Często w materiałach prasowych, katalogach i prospektach obok nazwy samochodu, podawany jest tajemniczy kod. Należy pamiętać, że nazwa handlowa pojazdu może funkcjonować w historii motoryzacji przez dziesiątki lat. Jednakże produkt musi być modernizowany i unowocześniany by spełniać aktualne wymagania użytkowników. Wprowadzane są kolejne generacje danego modelu oraz kosmetyczne zmiany, zwane faceliftingami. Na przykład dwie zapisane obok siebie nazwy najmniejszego Mercedesa-Benza - A140 i A150, mogą sugerować że mamy do czynienia z tą samą generacją pojazdu, ale z dwoma różnymi wersjami silnikowymi, lub, że są to dwie odrębne generacje. By uniknąć pomyłek i by móc precyzyjnie zidentyfikować dany model, każdy producent stosuje swój indywidualny system kodowy opisujący poszczególne generacje swoich produktów. Jest to symbol technologiczny, który ważny jest dla projektantów i konstruktorów nowego samochodu, gdy ten nie posiada jeszcze swojej oficjalnej nazwy handlowej. Kod ten może być także użyteczny podczas zamawiania części zamiennych, by dokładnie określić do jakiego pojazdu maja pasować. Znajomość i umiejętne stosowanie fabrycznych kodów nadwozia tworzy rodzaj wspólnoty wśród fanów danej marki czy modelu. Pozwala poczuć się ekspertem i znawcą.
Po dokładniejszym przyjrzeniu się kodom, można zauważyć, że w większości przypadków ich stosowanie pozbawione jest jakiejkolwiek logiki. W przypadku samochodu Mercedes-Benz SL500 jego symbol to (R230). Zapisywany jest w nawiasie. Oznaczenie pochodzi od numeru nadwozia samochodu (numer VIN). Litera określa typ nadwozia. W naszym przypadku "R" oznacza "Roadster". (Samochody o nadwoziu kombi bywa, że są określane jako S, kabriolet jako A, coupé jako C). Liczba pochodzi od pierwszych trzech cyfr numeru VIN. Kiedyś wystarczyło podać sam numer (trzy cyfry), by wskazać konkretny model. Zwyczajowo przyjęło się określać poszczególne generacje podając jako pierwszą, literę "W". Pierwotnie oznaczała tylko nadwozie typu sedan/limuzyna – niem.: wagon. Z czasem, litera "W" przylgnęła do wszystkich typów nadwozia oferowanych przez firmę Mercedes-Benz. W obecnych czasach różnorodność produkowanych modeli sprawiła, że niektóre stosowane indeksy liczbowe zaczęły się powtarzać. Stosowanie indeksu literowego "W" przy każdej cyfrze, pogłębiłoby i tak panujący już lekki chaos. W opracowaniach dotyczących modelu SL, oznaczenie kodowe generacji może przybrać formę R230 i W230, choć prawidłowa jest tylko ta pierwsza.
Jeśli chodzi o oznaczenie liczbowe to sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Logicznym jest, że kolejna generacja lub ewolucja danego modelu, powinna nosić "kolejny" numer. Niestety nie zawsze tak jest. Zdarza się, że następca ma oznaczenie niższe od poprzednika. Możliwa jest także sytuacja, że następca nie otrzymuje kolejnego numeru, lecz nadaje mu się numer oddalony o setki pozycji. Opisywany tu Mercedes-Benz SL oznaczony został indeksem (R230), pomimo, że poprzednik był oznaczony jako (R129).
Możliwe jest, że dwie następujące po sobie generacje danego pojazdu będą nosiły ten sam indeks liczbowy. Wynika to z pokrewieństwa technologicznego, występującego pomiędzy dwoma niby różnymi samochodami. Na przykład: Mercedes C Sportcoupe i Mercedes CLC, pomimo, że to modele, które nastąpiły po sobie, to noszą ten sam kod (C203). Są trzydrzwiową odmianą klasy C (W203) i są z nią technicznie bardzo ściśle powiązane. W tym przypadku kod może być identyczny także dlatego, że oba pojazdy mają odmienne nazwy handlowe.
Możliwe jest, że dwa całkowicie różne modele (pod względem wyglądu i przeznaczenia) będą nosiły ten sam indeks liczbowy. Na przykład: indeks "204". Dotyczy zarówno samochodu klasy C (W204) oraz samochodu terenowego typu SUV, o nazwie GLK (X204). Tak jak w poprzednim przypadku, bliskie podobieństwo oznakowania oznacza, że oba diametralnie różne samochody posiadają np wspólną platformę (płytę podłogową). Jak zawsze, także i tu występuje brak konsekwencji. Na przykład Mercedes-Benz klasy R, który ma wspólną platformę z Mercedesem-Benzem ML (W164), oznaczony jest indeksem (W251). 
Możliwe jest, że dwa pojazdy o podobnym przeznaczeniu lecz różniące się na przykład tylko wielkością, będą nosiły ten sam indeks liczbowy. Na przykład dwa pokrewne Mercedesy: ML - (W164) i GL - (X164). Oba należą do segmentu popularnych SUV-ów. Oba mają napęd na cztery koła i podwyższone zawieszenie. Dzięki temu można nimi zjechać z asfaltowej drogi i wjechać w niezbyt wymagający teren. Różnica pomiędzy nimi sprowadza się do wielkości, wyposażenia i ceny oczywiście.
Jak widać na powyższym, nie zawsze wiadomo czym kierował się producent nadając kody kolejnym nowym modelom. Należy podkreślić z całą stanowczością, że nie wolno zamiennie stosować liter stosowanych w nomenklaturze marki, wszak prowadzi to do chaosu.
Skoro jasne są już zasady nazewnictwa samochodów marki Mercedes-Benz, śmiało mogę przejść do charakterystyki bohatera niniejszego wpisu.

Mercedes-Benz SL (R230) - to następca, dla mnie kultowego już Mercedesa-Benza SL (R129). Zadebiutował w 2001 roku. Produkcja trwała do 2011 roku. W 2006 roku samochód przeszedł drobny facelifting, polegający na delikatnym odświeżeniu przodu i tyłu auta. W 2008 roku miał miejsce kolejny facelifting. Tym razem całkowicie przeprojektowano przednią cześć pojazdu. Samochód otrzymał całkowicie nowy przód. Zmieniły się także detale w tylnej części nadwozia.
Mercedes-Benz SL (R230) ma jedną bardzo istotną przewagę nad swoim poprzednikiem. W samochodzie składany dach jest wykonany z aluminium. Po naciśnięciu przycisku składa się w 16 sekund. Ten roadster jest wspaniałym cabrioletem, oraz dzięki metalowemu dachowi jest praktyczny także zimą. Wyposażono go w dwa bardzo ładne akcenty stylistyczne. Chodzi o wloty powietrza na masce oraz na przednich błotnikach, które są wyraźnym nawiązaniem do legendarnego Mercedesa-Benza 300SL (W198) Gullwing - pierwszego SL-a. Mercedes-Benz SL (R230) cieszył się wielkim zainteresowaniem klientów. Można go było dość często zauważyć na drodze.
Historia powstania prezentowanego w niniejszym artykule, modelu przedstawiającego samochód marki Mercedes-Benz SL500 (R230) w skali 1:43, jest nader tajemnicza. Pierwszą wzmiankę o tej miniaturze znalazłem na początku grudnia 2011 roku, na blogu kolekcjonerskim, prowadzonym przez Michała. Autor prezentuje zeskanowane strony katalogu firmy Bburago, które przedstawiają zapowiedź nowości. Niestety nie podano ani roku, w którym nowości miały się ukazać, ani źródła pochodzenia cytowanych informacji prasowych. Blogger opisał je jako "Yeti", bo podobnie jak mistycznego człowieka lodu, tych modeli też nikt nie widział pomimo, że są doniesienia o ich rzekomym istnieniu. W materiałach prezentowanych na cytowanym blogu, zapowiedź nowych miniatur pokazano w formie zdjęć prawdziwych pojazdów. Jest to częsta praktyka stosowana przez producenta. Na jednym ze skanów widnieje Mercedes-Benz SL (R230) podpisany jako Mercedes-Benz SLK320, prawdopodobnie wersja (R170). Poniżej widnieje zdjęcie prezentujące gotowy model Mercedesa-Benza SL (R230) w skali 1:43, w kolorze niebieskim. Na fotografii doskonale widać sposób wykonania i elementy wykończenia charakterystyczne dla produktów sygnowanych logiem Bburago. Dało mi to asumpt do poszukiwań. Kilka miesięcy później pojawiła się aukcja, która wywołała w moim kolekcjonerskim sercu, ogromną radość. Sprzedający oferował zestaw modeli, w skład którego wchodził czerwony Mercedes-Benz SL (R230) identyczny jak na zdjęciu pochodzącym z bloga prowadzonego przez Michała. Sprzedawca był zainteresowany jednorazową sprzedażą wszystkich czterech miniatur. Aukcję bez problemu wygrałem oferując bardzo niską kwotę. Summa summarum dobrze się stało, gdyż niepotrzebne mi modele sprzedałem, po na tyle atrakcyjnej cenie, że odzyskałem całą kwotę (wraz z kosztami wysyłki), którą wydałem na zakup zestawu z poszukiwanym modelem.


Jak wytłoczono na podwoziu, Mercedes-Benz SL500 (R230) został wyprodukowany w Chinach przez firmę Maisto. Zatem dlaczego produkt firmy Maisto znalazł się w katalogu firmy Bburago? Moim zdaniem, może to mieć związek z dość zawiłą historią przejęcia firmy Bburago przez firmę Maisto. Wspominałem o niej przy okazji publikacji postu, w którym opisuję moją kolekcjonerską filozofię.
Firma Maisto miała przez krótki czas w swojej ofercie modele w skali 1:43. Po przejęciu firmy Bburago w 2005 roku i reaktywacji jej w 2007 roku, część dotychczasowych modeli marki Maisto została od razu włączona do oferty firmy Bburago; między innymi były to: Subaru Impreza, Chrysler 300C Hemi, Fiat Marea. Inna grupa modeli firmy Maisto przestała być produkowana i nigdy nie było nawet planowane ich wydanie pod marką Bburago; były to między innymi Audi TT Radster i Mercedes-Banz A Classe (W169). Wygląda na to, że w przypadku miniatury Mercedesa-Benza SL500 (R230), jego wdrożenie do produkcji pod marką Bburago było planowane, lecz nigdy nie nastąpiło. Po tych planach pozostał jedynie ślad w katalogu. Do dziś można rozpoznać, które ze sprzedawanych modeli Bburago 1:43, są projektami wykonanymi oryginalnie przez włoskie Bburago, a które modele zostały stworzone przez firmę Maisto i włączone do oferty jako Bburago. Do dziś modele różnią się sposobem łączenia podwozia z nadwoziem. Firma Bburago łączyła te kluczowe elementy za pomocą specjalnych spinek, firma Maisto korzystała z połączeń śrubowych. Przykładem może być Fiata Marea Weekend, który pierwotnie był marki Maisto, a obecnie jest marki Bburago i ma śrubowe łączenia.


Prezentowana miniatura Mercedes-Benza SL (R230) w skali 1:43 produkcji Maisto, przedstawia samochód z pierwszych lat produkcji. Można to rozpoznać dzięki atrapie chłodnicy. W pierwszym okresie produkcji przedni grill miał kilka, gęsto usytuowanych "żeberek". Po faceliftingu w 2006 roku, przeprojektowany grill posiadał tylko trzy masywne płaty "żeberek". W miniaturze, na jej czarnym wlocie powietrza znajduje się błyszcząca "gwiazda". W przednim zderzaku zaznaczono kratki wentylacyjne oraz światła przeciwmgielne. Na rogach zderzaka wytłoczono ozdobne listwy. Tył miniatury także posiada liczne szczegóły. W centralnej części klapy bagażnika znajduje się miniaturowa "gwiazdka". Tuż nad nią przewidziano miejsce na trzecie światło "stop". Pod krawędzią klapy odwzorowano miejsce na tablicę rejestracyjną. Światła tylne są odlane wraz z karoserią i pomalowane czerwoną farbą. Niestety nie jest to dokładnie widoczne, ale zapewniam, że mają odrobinę inny odcień czerwonego, niż karoseria. W tylnym zderzaku przewidziano miejsce na podwójny układ wydechowy.
Z profilu miniatura także prezentuje się wspaniale. Widoczne są wszystkie występujące w prawdziwym samochodzie przetłoczenia blach. Bardzo ładnie wykonano lusterka oraz lekko odstającą od obrysu pojazdu, klamkę. Nie zapomniano o odwzorowaniu charakterystycznych nawiązań do legendarnego modelu pierwszego Mercedesa-Benza SL - (W198) Gullwing. Zarówno przy górnej krawędzi maski, jak i na przednim nadkolu widać charakterystyczne dla serii SL wloty powietrza. Niestety są w kolorze nadwozia. Gdyby producent miniatury pomalował je na czarno, wyglądałyby dużo realniej. Koła mają wzór felg podobny do wzorów stosowanych przez firmę Bburago.



Zaskoczyła mnie szczegółowość wnętrza widoczna w prezentowanej miniaturze. Szczególnie dużo detali zaznaczono na desce rozdzielczej. Doskonale widoczne są kratki nawiewów, ekran nawigacji oraz panel z przyciskami klimatyzacji. Obudowa zegarów ma charakterystyczne tubusy, w głębi, których znajdują się (tu niewidoczne) zegary. Na boczkach drzwiowych zaznaczono tapicerkę, oraz uchwyt wraz z podłokietnikiem. Za kabiną pasażerską znajduje się czarna, błyszcząca klapa, pod którą w prawdziwym samochodzie, chowa się część ruchomego dachu. Wytłoczono na niej linie, imitujące poszczególne ruchome części mechanizmu odpowiadającego za prawidłowe funkcjonowanie dachu. Na bokach oparć przednich foteli widoczny jest system przednich pasów bezpieczeństwa. Niestety kierownica ma nieprawidłowy kształt ponieważ jest dwuramienna.
Mimo wszystko miniatura ładnie się prezentuje. Widać liczne nawiązania i podobieństwa do modeli marki Bburago. Jakość i sposób wykonania pewnych elementów jest wręcz identyczna. Model Mercedes-Benz SL500 (R230) w skali 1:43 pomimo, że wykonała go firma Maisto, może dumnie stać pomiędzy miniaturami firmy Bburago.

Historia i opis kolejnego modelu samochodu, pretendującego do zaszczytnego tytułu "Cabriolet idealny na wiosnę", pojawi się w kolejnym artykule. Serdecznie zapraszam.

Więcej zdjęć: w galerii Bburago 1:43

pvs


Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, powielanie i wykorzystywanie treści postów oraz zdjęć bez zgody autora zabronione.

piątek, 22 marca 2013

Cabrio idealne na wiosnę, cz.1

Jest piątek, 22 marca 2013 roku. Spoglądając przez okno, aż trudno uwierzyć, że 20 marca o godzinie 12:02 zaczęła się astronomiczna wiosna. Padający drobny śnieg oraz temperatura oscylująca w okolicach 0°C nie zachęcają jeszcze do odbywania przejażdżek samochodem z otwartym nadwoziem. Jednakże mam przekonanie graniczące z pewnością, że w przeciągu kilku tygodni temperatura powietrza znacznie się podniesie. Czas ten można wykorzystać na zastanowienie się nad pewnym zagadnieniem. Otóż, w którym z dostępnych obecnie na polskim rynku samochodów cabrio, najprzyjemniej odczuwa się wiosnę? Pod rozwagę biorę oczywiście zarówno pojazdy, które są współcześnie produkowane, jak i te, które wyszły już z produkcji. Wybór jest prze ogromny, zatem trzeba go jakoś ograniczyć. Nie muszę chyba wspominać, że dobór modeli będzie całkowicie nieobiektywny. Przy porównaniu będę posiłkował się miniaturami cabrioletów w skali 1:43, które w swojej historii oferowała firma Bburago.
Zanim wybiorę samochód cabrio idealny na wiosnę, muszę się zastanowić czy przyjemność z jazdy chcę odczuwać samotnie czy w większym gronie. Moim zdaniem najprzyjemniej i najweselej podróżuje się w grupie. W związku z tym interesują mnie takie cabriolety, które mogą zabrać na pokład więcej niż 2 osoby. Wybrany samochód poza rzucającym się w oczy brakiem dachu, musi czymś jeszcze skupiać uwagę innych użytkowników dróg. Oczywiście chodzi o znaczek na masce. Pojazd powinien pochodzić od producenta cieszącego się wielkim uznaniem i szacunkiem.
Jedną z najbardziej prestiżowych marek samochodowych bez wątpienia jest Mercedes-Benz. Tak się składa, że zupełnie przypadkiem, firma ta, posiada w swoim modelowym portfolio kilka interesujących 4-miejscowych samochodów z otwartym nadwoziem. To właśnie samochód ze stajni tego producenta, jako pierwszy zostanie wnikliwie przeze mnie oceniony pod względem przydatności do wiosennych przejażdżek. Przez ponad 100 lat istnienia, Mercedes-Benz wyrobił sobie opinię prestiżowej, luksusowej i niezawodnej marki. Jest też legendarną marką, ponieważ założycielom firmy nie można odmówić gigantycznego wkładu w rozwój światowej motoryzacji.

Początek historii Mercedesa-Benza ma miejsce w drugiej połowie XIX wieku. Carl Benz w 1885 roku zbudował trójkołowy automobil. Dzięki temu powszechnie uznano go za wynalazcę samochodu. Jest to pierwszy, zaprojektowany na desce kreślarskiej, zbudowany od podstaw pojazd, wyposażony w silnik spalinowy i elektryczny zapłon. 29 stycznia 1886, Carl Benz uzyskał patent (nr 37435) na swoja konstrukcję. Od tej pory pojazd ten nosił nazwę: Benz Patent - Motorwagen Nummer 1. Automobil ten był regularnie produkowany w latach 1886-1893 i sprzedawany klientom.
W tym samym czasie panowie Gottlieb Daimler i Wilhelm Maybach pracowali nad swoim projektem czterokołowego samochodu. W 1885 roku zamontowali silnik spalinowy do dyliżansu. W 1889 roku, duet Daimler-Maybach zaprezentował pierwszy zbudowany od podstaw czterokołowy pojazd napędzany silnikiem spalinowym. Nowością w tym automobilu był dwucylindrowy silnik w układzie V oraz zastosowanie skrzyni biegów.
Nazwa "Mercedes" pojawiła się w historii motoryzacji dzięki Emilowi Jellinkowi. To hiszpańskie imię nosiła jego córka. Emil Jellinek był Austriakiem. Pochodził z wyższych sfer, miał szerokie kontakty wśród finansjery i bogatej arystokracji. Wierzył, że motoryzacja to przyszłość. W 1897 roku zamówił swój pierwszy automobil marki Daimler. Zaczął także handlować samochodami tej marki. Dziś uważa się go za pierwszego dilera samochodowego. Był wielkim entuzjastą sportów motorowych. Nieustannie domagał się od Daimler'a i Maybach'a budowy coraz to szybszych i mocniejszych pojazdów, ponieważ od 1899 roku, startował w wyścigach samochodowych. Jego team wyścigowy występował pod nazwą "Mercedes".
Pierwszy samochód noszący imię "Mercedes", powstał w 1901 roku. Został zaprojektowany przez Paula Daimler'a (syn Gottlieba Daimler'a) i Wilhelma Maybach'a, specjalnie dla Emila Jellinka. Jest to przełomowy moment dla ówczesnej motoryzacji. Od czasu prezentacji modelu Mercedes 35HP, automobile zaczynają mieć samodzielny wygląd i przestają przypominać konne dorożki.
Kryzys finansowy, który pojawił się po I wojnie światowej zmusił zarządy spółek Daimler-Motoren-Gesellschaft i Benz & Cie. do połączenia sił i zaprzestania ostrej konkurencji. W 1926 roku doszło do fuzji dwóch najstarszych niemieckich fabryk samochodów. Powstaje spółka Daimler-Benz AG, która projektuje i sprzedaje swoje produkty pod marką Mercedes.
Tak na marginesie to za twórcę pierwszego pojazdu napędzanego silnikiem spalinowym uznaje się wiedeńczyka Siegfried'a Marcus'a, który w 1870 roku zamontował silnik własnej konstrukcji na zwykły drewniany wózek.

Pierwszym uczestnikiem mojego plebiscytu na "Cabriolet idealny na wiosnę" jest Mercedes-Benz 300SL (R129). Samochód ten był produkowany w latach 1989 - 2002. W 1993 roku, litery "SL" przeniesiono przed oznaczenie liczbowe. W 1995 roku przyszedł czas na znaczny facelifting. Na szczęście klasyczna linia pojazdu nie uległa zmianie. Gdy po raz pierwszy zobaczyłem Mercedesa 300SL, urzekła mnie jego prosta, acz stylowa linia nadwozia. Stylistyka jest ponadczasowa i podoba mi się po dziś dzień. Według mnie jest to wzorzec dla innych producentów samochodów. Jest nie tylko piękny, ale w swoich czasach był także innowacyjny. Zastosowano w nim wiele technologicznych nowinek. Brezentowy dach składany był elektrohydraulicznie. Oznaczało to, że można go było nałożyć lub zdjąć poprzez naciśnięcie przycisku na konsoli centralnej, a nie ręcznie jak to robiło się dotychczas. Miękki dach składa się i chowa tuż za tylnymi siedzeniami. Jest oddzielony od komory bagażnika i nie ma żadnego wpływu na wielkość dostępnej przestrzeni bagażowej. W tym modelu po raz pierwszy zastosowano windshaft. Jest to kratka montowana za oparciami przednich foteli. Jej zadaniem jest chronić pasażerów przed zawiewającym wiatrem, podczas podróży przy wysokich prędkościach. Dziś to rozwiązanie powszechnie stosuje się chyba we wszystkich cabrioletach. W ramach opcjonalnego wyposażenia można było zamówić twardy dach. Po jego nałożeniu, samochód przekształcał się w pojazd o nadwoziu Coupé i świetnie sprawdzał się na przykład podczas jazdy zimą. Mercedes-Benz w modelu 300SL, zastosował jeszcze jedną bardzo charakterystyczną nowinkę z dziedziny bezpieczeństwa. Samochody z otwartym nadwoziem często uznawane były za niebezpieczne, ponieważ nie zapewniały podróżującym wystarczającej ochrony podczas dachowania. Producenci chcąc zabezpieczyć pasażerów przed marnymi skutkami takiego wypadku, stosowali pałąki przeciwkapotażowe. Była to mocna, stalowa belka położona na dwóch wspornikach. Całość montowana była na stałe w miejscu gdzie w typowym samochodzie znajdują się słupki "B". Rozwiązanie to w połączeniu ze wzmocnioną ramą przedniej szyby, na pewno chroniło pasażerów przed obrażeniami podczas dachowania, lecz niestety nie było zbyt estetyczne. Projektanci nowego Mercedesa nie chcąc zaburzać linii nadwozia musieli opracować inne rozwiązanie. W Mercedesie 300SL zastosowano unikalny pałąk przeciwkapotażowy, który podczas zwykłej eksploatacji był schowany w bryle nadwozia i był zupełnie niewidoczny. Dopiero, gdy czujniki zamontowane w samochodzie wykryły "sytuację niebezpieczną", pałąk w oka mgnieniu wysuwał się i blokował, chroniąc pasażerów. W zmodyfikowanej i udoskonalonej wersji stosuje się to rozwiązanie seryjnie we wszystkich samochodach z otwartym nadwoziem.

Miniatura wykonana w skali 1:43 przez firmę Bburago, przedstawia Mercedesa 300SL w wersji produkowanej pomiędzy 1989 a 1993 rokiem. Zatem jest to pierwsza generacja tego modelu. Dzięki oznaczeniu "300SL" można także ustalić rodzaj i typ silnika zamontowanego w danym egzemplarzu. Tutaj jest to 6-cio cylindrowa, rzędowa jednostka napędowa, o pojemności 2960cm³, dysponująca mocą 190KM.
Prezentowany model Mercedesa-Benza 300SL, kupiłem w pierwszej połowie lat 90 ubiegłego wieku. Nabyłem go na odpustowym straganie, wraz z niedawno opisywanym modelem Fiata Punto. Autko początkowo służyło mi do zabawy. Jak widać na zdjęciach, moje dziecięce dłonie nie zniszczyły modelu. Dotrwał do czasów współczesnych w idealnym stanie.


Miniatura pomalowana jest lśniącym, metalicznym lakierem o ciemno czerwonej barwie. Przednie lampy są przezroczyste i mają wzór, który w prawdziwym samochodzie odpowiada za rozpraszanie światła wydobywającego się z reflektora. Pomiędzy lampami znajduje się srebrny grill z centralnie umieszczoną charakterystyczna "gwiazdą". Jednocześnie jest on też klamrą łączącą karoserie z podwoziem miniatury. Powyżej, na masce widoczna jest miniaturowa naklejka z widocznym znakiem firmowym. W zderzaku wytłoczono halogeny przeciwmgłowe oraz miejsce na tablicę rejestracyjną. Tył miniatury jest pozbawiony skomplikowanych elementów. Wszystkie szczegóły wyglądu są odlane wraz z karoserią. Spod zderzaka wystaje podwójna końcówka rury wydechowej. Miejsce na tablicę rejestracyjną jest koloru srebrnego i podobnie jak przedni grill, łączy nadwozie z podwoziem. Patrząc z profilu, można odnieść wrażenie, że część miniatury, mniej więcej do wysokości zderzaków, jest  nieco grubsza. Jest to poprawne wrażenie, ponieważ pierwsza generacja Mercedesa 300SL miała montowane w dolnej części nadwozia panele z tworzywa sztucznego, które odrobinę "odstawały" od drzwi. W prawdziwym samochodzie panele te, oraz zderzaki były malowane na kolor o ton jaśniejszy niż karoseria. Niestety nie zostało to ujęte w miniaturze firmy Bburago.


Przechodząc do wnętrza miniatury należy wyraźnie podkreślić, że jak na standardy firmy Bburago obowiązujące w latach 90, XX wieku, przedział pasażerski odtworzony jest niemal idealnie. jest bogaty w liczne detale. Deska rozdzielcza oraz kierownica mają prawidłowy kształt. W tunelu środkowym zamontowany jest srebrny lewarek zmiany biegów. W prezentowanej miniaturze jest on ruchomy. Prawidłowo zostały odwzorowane przednie siedzenia wraz z oparciami. W prawdziwym Mercedesie 300SL zastosowano pasy bezpieczeństwa, które wysuwały się ze specjalnego podajnika zintegrowanego z oparciem. (Identyczne rozwiązanie zastosowało BMW w modelu 850i [E31]). W miniaturze doskonale widać zarówno siedzenia jak i charakterystyczne mocowanie pasów bezpieczeństwa. Na wewnętrznej stronie drzwi odtworzono tapicerkę drzwiową. W tamtym okresie element ten niezwykle rzadko pojawiał się w modelach w skali 1:43 firmy Bburago. Obok miejsca gdzie można oprzeć rękę, widoczna jest klamka służąca do otwierania drzwi. Za tylnymi siedzeniami znajduje się czarna lśniąca pokrywa, pod którą chowa się składany dach. W obrębie tej pokrywy znajduje się także zamaskowany pałąk przeciwkapotażowy. Wnętrze w całości utrzymane jest w jasnej tonacji, która dobrze współgra z kolorem karoserii.


Historia i opis kolejnego modelu samochodu, pretendującego do zaszczytnego tytułu "Cabriolet idealny na wiosnę", pojawi się w kolejnym artykule. Serdecznie zapraszam.

Więcej zdjęć: w galerii Bburago 1:43

pvs


Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, powielanie i wykorzystywanie treści postów oraz zdjęć bez zgody autora zabronione.

piątek, 15 marca 2013

Postaw kropkę nad "i".

W 1993 roku, koncern motoryzacyjny Fiat postawił swoją kropkę nad "i". Światło dzienne ujrzał samochód, który już wkrótce miał zostać hitem sprzedażowym marki. Auto było nieduże, ale zgrabne. Miało ładną linie nadwozia. Świetnie sprawdzało się jako samochód miejski oraz do przemieszczania się na dalsze odległości. Jego charakterystycznym detalem, dzięki któremu nie można było pomylić tego auta z żadnym innym, były tylne lampy. Deska rozdzielcza, a w szczególności część znajdująca się przed prawym przednim fotelem wyglądała, co najmniej nietuzinkowo. W 1995 roku pojazd otrzymał prestiżowy tytuł "Samochód Roku". Produkowano 3 i 5-cio drzwiową odmianę nadwozia. W ofercie pojawił się także model cabrio. Mowa oczywiście o Fiacie Punto, czyli w tłumaczeniu o "kropeczce" właśnie.


Dokładnie pamiętam okoliczności, jakie towarzyszyły mi podczas kupna modelu Fiata Punto w skali 1:43 firmy Bburago. Była to pierwsza połowa lat 90. Chodziłem wówczas do podstawówki. Ciepła, czerwcowa niedziela, wczesne popołudnie. Przy kościele, który znajduje się niedaleko mojego miejsca zamieszkania, odbywał się odpust. W związku z tym ulica przylegająca do kościoła, cała zastawiona była straganami, z których sprzedawano najrozmaitsze rzeczy. Od cukierków i lizaków po plastikowe karabiny. Między stoiskami wypatrzyłem charakterystyczne, wówczas czerwono srebrne pudełka Bburago. Pamiętam, że kupiłem wtedy niebieskiego Fiata Punto oraz wiśniowego Mercedesa SL500 (W129). Odpust odbywa się co roku, lecz niestety w kolejnych latach modele Bburago już się nie pojawiały w takiej ilości i zróżnicowaniu, jak wtedy, w to jedno pamiętne, czerwcowe popołudnie.
Bburago wydało 3 drzwiowy model Fiata Punto, który przedstawia najbardziej podstawową wersję samochodu. Poznajemy to, po czarnych zderzakach. Takie same czarne plastikowe zderzaki były seryjnie montowane w najtańszych wersjach prawdziwego samochodu. W latach 90 zderzaki w kolorze nadwozia dostępne były za dopłatą, "w opcji" i to nawet w większych i droższych samochodach niż Fiat Punto. W mojej opinii model jest ładnie i szczegółowo wykonany. W przednim zderzaku odlano kratki i otwory wentylacyjne. Widoczne są nawet zaślepki, w miejsce których można zamontować światła przeciwmgłowe tzw. "halogeny". Przednie lampy są białe, przezroczyste. Na ich powierzchni znajduje się specjalny wzór, który w prawdziwej samochodowej lampie odpowiadał za możliwie najbardziej efektywne rozprowadzenie snopa światła, po powierzchni drogi. Wyraźnie widać także linię oddzielającą kierunkowskaz od lampy głównej. Jest to oczywiście zgodne z pierwowzorem, ponieważ Fiat Punto nie miał przednich lamp zespolonych. Lampa główna i kierunkowskaz nie znajdowały się pod jednym kloszem jak to jest obecnie w większości aut współczesnych. Można było je niezależnie demontować. Na masce wytłoczono obrys znaku Fiata. W latach 90 na logo Fiata składało się pięć ukośnych linii. Tylne lampy również są ładnie wykonane. Są zrobione z czerwonego przezroczystego tworzywa. Zawierają podział na strefy oraz odlany wzór, który w tym przypadku imituje głębię lampy. Na tylnej klapie wytłoczono znak Fiata oraz napis Punto. Szczegółowo odzwierciedlono miejsce na tablicę rejestracyjną. Nad nią znajduje się listwa, w której w pełnowymiarowym aucie montuje się podświetlenie tablicy rejestracyjnej. Pod nią widoczny jest otwór imitujący zamek w tylnej klapie.  Wnętrze wykonane jest poprawnie. Przednie siedzenia wyposażono w zagłówki. Na oparciu tylnej kanapy zagłówków brak. W czasach gdy produkowano Fiata Punto pierwszej generacji, tylne zagłówki nie były wymagane przepisami prawa. Były dostępne za dopłatą. Deska rozdzielcza przypomina tę montowaną w prawdziwym samochodzie. Patrząc na model z profilu, jedna rzecz może zastanawiać. Elementy, które w prawdziwym samochodzie są wypukłe, w modelu są wklęsłe. Mam na myśli klamkę, kierunkowskaz boczny oraz listwy, tzw odboje, biegnące wzdłuż całej długości nadwozia. Podobna sytuacja występuje na przednim i tylnym zderzaku. Listwa, która przebiega przy górnej krawędzi zderzaka także jest wklęsła, a powinna być lekko wypukła. Wykonanie tych detali w modelu Fiata Punto nie jest jednostkowym przypadkiem. Także na innych modelach Fiata pochodzących z mniej więcej tamtego okresu możemy zauważyć identyczne wykonanie detali.


W marcu 2012 roku do mojej kolekcji dołączyło kilka limitowanych i trudno dostępnych modeli Bburago w skali 1:43. Jeden z polskich kolekcjonerów likwidował i wyprzedawał swoją kolekcję, co stało się dla mnie okazją do kupienia poszukiwanych przeze mnie modeli. Do moich zbiorów między innymi trafiły dwa Fiaty Punto. Oba w malowaniu włoskich służb mundurowych - Polizia i Carabinieri. Przyjrzę się im dokładniej i opiszę moje wrażenia i uwagi przy innej okazji.




Więcej zdjęć: w galerii Bburago 1:43

pvs


Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, powielanie i wykorzystywanie treści postów oraz zdjęć bez zgody autora zabronione.

piątek, 8 marca 2013

Porsche Gruppe "B".

Historia modelu Porsche 959 zaczyna się około roku 1980. W tym czasie firma Porsche borykała się z problemami finansowymi. Spada sprzedaż legendarnego modelu 911, a pozostałe modele nie cieszą się zbytnią popularnością wśród klientów. Porsche, które aktywnie brało udział w sportach motorowych, postanawia stworzyć samochód rajdowy mogący ścigać się w legendarnej dziś klasie "B". Stąd nazwa prototypu: Porsche Gruppe B. Homologacja rajdowa wymagała zbudowania 200 seryjnych egzemplarzy samochodu. Rodzi się Porsche 959, które pod względem konstrukcyjnym daleko wyprzedziło swoje czasy.
Stylistyka nowego pojazdu nawiązywała do zgrabnego modelu 911, jednakże linia nadwozia była dość ciężka i masywna. Niezbyt piękny z zewnątrz, miał za to bogate wnętrze. W rajdowej grupie "B" najważniejsza była moc silnika oraz osiągi, jakie mógł on zapewnić. Innymi słowy najważniejsze było serce pojazdu. 6-cio cylindrowy silnik typu boxer, o pojemności 2,8l zapewniał 450KM. Wynik ten osiągnięto dzięki zastosowaniu dwóch turbosprężarek, które pracowały zależnie od potrzebnej kierowcy mocy silnika. Otóż na niskich obrotach mniejsza turbina wspomagała pracę trzech cylindrów. Gdy potrzebna była moc w górnym zakresie obrotów, włączała się druga turbina, która wspomagała wszystkie 6 cylindrów. Samochód wyposażono w niezbędny na rajdowych trasach napęd na cztery koła, który sterowany był elektronicznie. Tak skonfigurowany układ napędowy zapewniał przyspieszenie do 100 km/h w przeciągu 3,6 sekundy oraz prędkość maksymalną grubo ponad 300km/h. Współcześnie są to wciąż rewelacyjne wyniki. Porsche 959 przez chwile dzierżyło nawet zaszczytny tytuł najszybszego seryjnie produkowanego samochodu. Tytuł ten odebrała mu firma Ferrari modelem F40. W Porsche wiedziano, że moc silnika to nie wszystko. Samochód musiał być także lekki. Niską masę osiągnięto dzięki zastosowaniu kewlaru i aluminium. Jednakże pomimo użycia kosmicznych materiałów samochód wciąż był nieco za ciężki. Paradoksalnie Porsche 959, które stworzone było do udziału w rajdach w grupie "B", nigdy w rajdowych Mistrzostwach Świata nie wystartowało. Stało się tak ponieważ przedłużała się produkcja wymaganych homologacją 200 egzemplarzy seryjnych. Kierownictwo firmy doszło także do wniosku, że korzyści ze startów w rajdach będą zbyt małe w stosunku do kosztów, jakie trzeba by ponieść biorąc udział w pełnym sezonie rajdowym. Na domiar złego pod koniec 1986 roku odpowiednik dzisiejszej FIA, po serii śmiertelnych wypadków kierowców rajdowych, zlikwidował rajdową grupę "B", argumentując to względami bezpieczeństwa.
Porsche postanawia, więc wystawić model 959 w legendarnym i prestiżowym rajdzie Paryż-Dakar. Niestety rok 1985 jest pechowy i żaden egzemplarz nie dojeżdża do mety. Nie zraża to jednak ekipy. W 1986 roku na starcie stają trzy sztuki Porsche 959. Rajd jest dramatyczny. Dwa z trzech samochodów serwisowych ulegają uszkodzeniu skutecznie utrudniając przeprowadzanie napraw rajdowych Porsche. Szef ekipy postanawia zarządzić by jedną z rajdówek zamienić w "mobilny serwis", który będzie wspierał pozostałe dwa samochody. Dzięki temu posunięciu samochody Porsche 959 zdobyły podwójne zwycięstwo w Rajdzie Paryż-Dakar w 1986 roku.
Samochody Porsche 959, które brały udział w rajdach terenowych były pierwszymi autami terenowymi tej marki. Wieść niesie, że cywilna wersja samochodu była ekstremalnie droga, a mimo to cena pokrywała jedynie połowę kosztów wytworzenia. Drugą połowę kosztów dokładała firma Porsche.


W swojej kolekcji mam dwa egzemplarze samochodu Porsche 959 firmy Bburago. Model czerwony - cywilny oraz żółty - chyba wyścigowy. Nie mam pewności, jednakże gdyby to była wersja rajdowa to ponad numerem startowym powinna znajdować się informacja, w jakim rajdzie samochód bierze udział. Brak jest takiego napisu, zatem przypuszczam, że to wersja wyścigowa. Czerwone Porsche kupiłem w osiedlowym sklepiku prowadzonym przez sąsiadów w czasach, gdy chodziłem do podstawówki. Natomiast wyścigową wersję nabyłem za pośrednictwem serwisu aukcyjnego, dopiero około 2009 roku. Gdy po raz pierwszy zobaczyłem ten model na aukcji uznałem, że został on przez kogoś przerobiony poprzez oklejenie naklejkami z numerem startowym. Jednakże w późniejszym okresie identyczny model pojawiał się u różnych sprzedających, co skutecznie obaliło moje podejrzenia dotyczące rzekomego przerobienia modelu. Koła żółtego egzemplarza zawierają wzór czterech srebrnych kwadratów. Oznacza to, że ten model pochodzi z lat 80 ubiegłego wieku. Jest to typowy dla tego okresu wzór koła.


Firma Bburago stworzyła miniaturę Porsche 959 w latach 80 ubiegłego wieku i w niezmienionej formie produkuje ją do dziś. Jest to jeden z najdłużej produkowanych modeli Bburago w skali 1:43. Porsche podobnie jak niektóre "stare" włoskie miniatury wykonane jest bardzo ubogo. Na próżno szukać w nim przezroczystych kloszy lamp, lusterek, wlotów powietrza wykonanych z tworzywa. Jednakże chcąc pozostać sprawiedliwym muszę nadmienić, że wlot powietrza znajdujący się pomiędzy tylną szybą, a spojlerem faktycznie jest osobnym elementem. Wlot jest w szarym kolorze i została na nim wytłoczona "kratka". Na plus zasługuje także wykonanie specyficznego dla Porsche 959 tylnego spojlera. Został on odlany w całości wraz z karoserią. Czarne miejsce w przednim zderzaku i pomiędzy tylnymi lampami to klipsy, które łączą karoserię z podwoziem. Jest to bardzo charakterystyczne rozwiązanie, które firma Bburago stosuje od początku swego istnienia.



Więcej zdjęć: w galerii Bburago 1:43

pvs


Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, powielanie i wykorzystywanie treści postów oraz zdjęć bez zgody autora zabronione.

piątek, 1 marca 2013

Z przyszłości w przeszłość.

John był amerykańskim wizjonerem. Miał jeden cel w życiu. Chciał stworzyć własny samochód. Był bardzo utalentowanym konstruktorem. Posiadał niezwykły dar, dzięki któremu samochody powstające na bazie jego projektów, stawały się sprzedażowymi hitami. Pracował w koncernie motoryzacyjnym General Motors, gdzie odpowiadał za dział techniczny marki Pontiac. To on jest odpowiedzialny za wdrożenie do produkcji Pontiaca GTO - dziś uznawanego za pierwszy samochód typu MuscleCar. John nie mógł się pogodzić ze sposobem traktowania klientów przez korporację, w której pracował. Nie podobało mu się, że oferowane produkty są wadliwe i według niego byle jak wykonane. Jego marzeniem stało się stworzenie pierwszego samochodu, który będzie wysokiej jakości i za razem w atrakcyjnej cenie. Auta niemalże doskonałego. John rzucił pracę w GM by zrealizować swój plan. Dzięki licznym sponsorom udało mu się zgromadzić środki niezbędne do stworzenia nowego samochodu i uruchomienia jego produkcji seryjnej. Największą pomoc zaoferował rząd Wielkiej Brytanii. W zamian za wsparcie finansowe, John zobowiązał się otworzyć swoją fabrykę w Irlandii, która w połowie lat 70 borykała się z dość wysokim bezrobociem. Fabryka powstała w Dunmurry koło Belfastu. Już na etapie projektowania, John musiał zrezygnować z wielu innowacyjnych pomysłów, które chciał zastosować w samochodzie. Nadwozie nakreślił sam Giorgetto Giugiaro modyfikując projekt, który odrzuciła firma Porsche. Za część mechaniczną powstającego pojazdu odpowiadał Colin Chapman. Upodobnił on mechanikę pojazdu do Lotusa Esprit. Tempo prac było zawrotne. W 1979 roku ukończono prototyp, a w 1981 roku zaczęto seryjną produkcję tego jak się później okazało, ponadczasowego pojazdu. Światło dzienne ujrzał jeden z najbardziej futurystycznych samochodów swoich czasów. Wehikuł czasu - DMC-12. Pierwszy człon to skrót od DeLorean Motor Company. Drugi człon to sugerowana cena detaliczna nowego samochodu - 12000$
John DeLorean spełnił swoje marzenie. Zaprojektował i wdrożył do produkcji własny autorski samochód.


Z linii produkcyjnej zjechało około 9000 pojazdów. Niestety pośpieszne projektowanie i szybkie wdrożenie do produkcji sprawiło, że produkt finalny był niedopracowany. Niska jakość wykonania samochodu sprawiała, że był bardzo awaryjny. Szybko okazało się, że auto jest zbyt drogie i zbyt futurystyczne jak na swoje czasy. Nie udało się utrzymać zakładanej ceny detalicznej - kosztował 28000$. Do tego silnik V6 o pojemności 2,8l i mocy 156KM, produkcji Renault, niestety nie zapewniał godziwych osiągów. DeLorean wyglądał jak samochód super sportowy, a paradoksalnie nie miał żadnych szans konkurować osiągami z innymi autami sportowymi. Twórcy nie udało się zrealizować głównego założenia dotyczącego stworzenia pojazdu dobrego i w dobrej cenie. John chciał modernizować i poprawiać swój produkt, lecz już nie zdążył. Ze względu na awaryjność samochodu, jego sprzedaż drastycznie zmalała. Jakby tego było mało w tym czasie pogłębił się kryzys paliwowy. Rząd Brytyjski odmówił dalszej pomocy finansowej podupadającej fabryce. W 1983 roku, po dwóch latach produkcji John DeLorean zmuszony był zamknąć swój wymarzony zakład.


DeLorean DMC-12 to samochód przedziwny. Karoseria została wykonana w "kosmicznej" technologii z włókna szklanego i paneli ze szczotkowanej stali nierdzewnej. Nadwozie nie korodowało, pomimo że nie było lakierowane. Poszycie ze stali nierdzewnej lśniło na słońcu. Nisko schodzący elegancki przód z czterema klasycznymi prostokątnymi reflektorami oraz wysoko uniesiony tył z ogromnymi lampami tylnymi tworzyły dynamiczną linię nadwozia. Silnik umieszczono za przednimi fotelami, podobnie jak w topowych samochodach sportowych lat 80. Jednakże pojazd nie dysponował sportowymi osiągami. Oryginalności dodają drzwi otwierające się do góry, podobnie jak w legendarnym mercedesie SL500 "Gullwing". Całości dopełniała tylna klapa typu "żaluzja". Wzór ten był bardzo modny w latach 80. Samochód wyposażony był w koła o różnej wielkości - przednie były mniejsze od tylnych. DMC-12 to konstrukcja, o której można śmiało powiedzieć, że wyprzedziła swoje czasy.
Ale do historii motoryzacji przeszedł dzięki innym wydarzeniom. Samochód znany jest głównie dzięki roli, jaką odegrał w trylogii "Powrót do przyszłości" w reżyserii Roberta Zemeckisa. Premiera pierwszej części miała miejsce 3 lipca 1985 roku. Od tej chwili futurystyczny DeLorean staje się legendarnym wehikułem czasu.
Jednakże najciekawszym jest fakt, że historia pokazała, że ten samochód naprawdę zdolny jest do odbywania podróży w czasie. Otóż od 2007 roku, w Humble w Texasie trwa produkcja DeLorean'a DMC-12. Na stronie internetowej Delorean.com, można sobie zamówić egzemplarz i skonfigurować go wedle uznania korzystając z dostępnych pakietów. Po odbiór samochodu nie trzeba jechać do USA. Producent ma oddział w Holandii.


Model DeLorean'a DMC-12, który znajduje się w moich zbiorach, wykonała firma Welly w skali 1:24. Producent ten wydał także wersje odwzorowujące Delorean'a w roli "wehikułu czasu", występującego w poszczególnych częściach sagi. Miniatury miały dołożone dodatkowe wyposażenie, by w pełni odzwierciedlić DeLoreana, którym główni bohaterowie filmowi odbywali podróże w czasie. Ja jednakże wolę model cywilny. Dostałem go w 2010 roku, w prezencie urodzinowym od mojej ówczesnej dziewczyny. Pamiętam, że wtedy bardzo zaskoczył mnie fakt, że w przeciwieństwie do konkurencyjnych producentów, firma Welly, w swoim modelu, nie zamontowała działającego układu kierowniczego. Firmy Bburago i Maisto przyzwyczaiły mnie, że w miniaturach w skali 1:24, działający układ kierowniczy to wręcz obowiązkowe wyposażenie.
Główna niezgodność pomiędzy modelem, a pierwowzorem tyczy się karoserii. Model jest pomalowany szaro-srebrnym lakierem, który imituje szczotkowaną stal nierdzewną, z której wykonany był samochód. Szkoda, bo producent miniatury mógł przygotować metalową karoserię tak, by wyglądała na "szczotkowaną" i była w swoim naturalnym stalowym kolorze. Ewentualnie polakierować ją lakierem bezbarwnym.
Na przodzie modelu znajduje się zderzak, który jest integralna częścią karoserii. Jest pomalowany na kolor czarny mat. Dość łatwo można go zarysować. We wgłębieniach w zderzaku, osadzono bardzo ładnie wykonane, pomarańczowe kierunkowskazy. Poniżej zderzaka znajduje się dolny spojler. Pomiędzy zderzakiem, a krawędzią maski są pięknie odwzorowane cztery prostokątne reflektory. Widać w nich głębie, lustro, a bolec osadzający je w karoserii, imituje żarówkę. Pomiędzy lampami jest grill z czytelnym logo DMC. Jeśli chodzi o tył modelu, to w oczy rzucają się duże lampy. Niestety producent nieco zaniedbał wykonanie tego elementu. Jedynie światła wsteczne wyglądają realnie. Otóż wydaje się, że lampy są rodzajem nakładki, pod którą znajduje się srebrne tworzywo. Jest ono widoczne w segmencie odpowiadającym za światło wsteczne. Przezroczysta nakładka, oraz srebrne tło pod nią, tworzą złudzenie głębi i trójwymiarowości wstecznej lampy. Niestety producent zamiast pomalować srebrne tło pod tą nakładką także na kolor czerwony i pomarańczowy, wolał nanieść te barwy na nakładkę. Przez ten zabieg tylne lampy (poza światłem wstecznym) wyglądają jak banalna naklejka. Na jednym ze zdjęć przedstawiających tył modelu widać opisywaną różnicę. Pod krawędzią lewej lampy wstecznej widoczny jest cień, a na czerwonym segmencie brak go. Pomiędzy lampami pozostawiono miejsce na tablicę rejestracyjną. Pod "żaluzjową" maską, widoczna jest jednostka napędowa. Nie da się dokładnie obejrzeć 6cio cylindrowego bloku silnika w układzie V, ponieważ przesłania go srebrna nakładka imitująca okablowanie i osprzęt silnika. Przez szpary można jednak zauważyć, że blok jest koloru złotego... Pomiędzy przedziałem pasażerskim, a komorą silnika, znajduje się szklana przegroda. W tej skali, u innych producentów podobny detal nie występuje często. Na tylnym zderzaku, z lewej strony, wytłoczono napis DeLorean, co jest zgodne z pierwowzorem. Poniżej doskonale widoczne są dolne otwory wentylacyjne oraz podwójny układ wydechowy.


Z profilu model prezentuje się bardzo dobrze. Wspaniałe wrażenie robi szczegółowość odwzorowania felg aluminiowych. Na nich znajdują się gumowe opony. Przez całą długość miniatury przebiega czarna listwa, pod którą widać klamkę. Nie zabrakło także zamka w drzwiach. Listwa na swych krańcach zwieńczona jest światłami obrysowymi. Są one charakterystycznym i obowiązkowym wyposażeniem pojazdów sprzedawanych w USA. W samochodzie lampki te były standardowym wyposażeniem, bez względu na rynek przeznaczenia pojazdu. Przypominam, że konstruktor był Amerykaninem i taki też charakter miał mieć ten pojazd. Lusterka wsteczne są osobnym elementem. Naklejono na nie "lustra". Próg jest elementem karoserii i został pomalowany farbą w kolorze czarny mat. Drzwi unoszą się wysoko do góry umożliwiając zajrzenie do środka modelu.



W pierwszej chwili wydawało mi się, że odwzorowanie wnętrza jest niedokładne. Jednakże po obejrzeniu zdjęć prawdziwego samochodu, doszedłem do wniosku, że jest ono prawidłowo przedstawione. Być może kierownica jest za duża, ale jej wzór jest poprawny. Jedynie zegary powinny być na czarnym, a nie na jasnym tle. Na masywnym tunelu środkowym widoczna jest gałka zmiany biegów z mieszkiem - wersja z manualną skrzynią biegów. Po lewej stronie siedzenia kierowcy znajduje się rączka hamulca postojowego. (Tak na marginesie - Fiat Multipla ma też w tym samym miejscu hamulec ręczny). Na boczkach unoszonych drzwi zamontowano imitację tapicerki, z podłokietnikiem i uchwytem do "ściągnięcia" drzwi na dół. Pomiędzy zawiasami drzwiowymi, na suficie widać wewnętrzne lusterko wsteczne oraz zestaw przycisków. Nie wiem czy taki panel z przyciskami był w prawdziwym samochodzie. Sądzę, że występują one w modelu, jako element pochodzący z DeLoreana - wehikułu czasu.



DeLorean DMC-12 to samochód, który ma tak samo niezwykłą historię jak losy i perypetie jego konstruktora. Ten unikatowy pojazd został stworzony w latach 80 ubiegłego wieku, wygląda jak auto z przyszłości, a dziś można sobie kupić nowy egzemplarz składając zamówienie bezpośrednio u producenta. Wniosek nasuwa się samoistnie: Prawdziwy DeLorean naprawdę potrafi przenosić się w czasie.

Więcej zdjęć: w galerii 1:24

pvs


Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, powielanie i wykorzystywanie treści postów oraz zdjęć bez zgody autora zabronione.